Sobotni poranek. Jest 25 stycznia. Za oknami piękna, słoneczna pogoda. Na zegarku wybiła godz. 8.00. Pora rozpocząć kolejny dzień Spotkania na szczycie, który odbywa się w ramach Salwatoriańskiego Ośrodka Powołań w Zakopanem. Z racji tego, że w dniu wczorajszym byliśmy ostatni dzień na stoku, dziś mogliśmy sobie pozwolić na szaleństwo i pospać dłużej.

Poranna modlitwa brewiarzowa i rozmyślanie to już praktycznie codzienność. Nie zawsze mamy okazję tak rozpoczynać poranek w naszych rodzinnych domach, więc tym bardziej cieszymy się z faktu, że chociaż tutaj jest to normą. A może i stanie się po powrocie do naszych domów? Kto wie. Z pewnością warto to zaplanować.

Zjedzenie pysznego i obfitego śniadania, stało się dla nas okazją do ciekawych i śmiesznych rozmów, w których prym jak zwykle wiódł nasz nieoceniony ks. Łukasz K.

Przyszedł w końcu czas, aby ruszyć się z miejsca. Od początku rekolekcji czynnie spędzamy czas, więc i dzisiaj nie może być inaczej. Kilka minut po godz. 10.00 wyruszyliśmy z ośrodka. Mieliśmy świadomość, że o tej porze roku w górach jest niebezpiecznie, stąd za cel naszej wędrówki obraliśmy sobie Dolinę Strążyską.

Po drodze musieliśmy się najpierw przedrzeć się przez tłum kibiców, który zmierzał już pod Wielką Krokiew, by oglądać dzisiejszy Puchar Świata. Szliśmy w tym samym kierunku co oni, gdyż to właśnie u jej podnóża, zaczynał się nasz szlak. Początkowo było naprawdę trudno utrzymać się w grupie, ale jak już tylko minęliśmy kibiców i Wielką Krokiew, tłum zmalał i można było rozpocząć swobodne rozmowy. Każdorazowy spacer, to dla nas okazja do dysput o życiu, problemach, ale też sposobność do posłuchania śmiesznych i przede wszystkim, już dziś dla nas wiadomym, zmyślonych historii ks. Łukasza K. Trzeba przyznać, że potrafi zaciekawić, każdą historią, choć jak sam przyznał, prawdę mówi tylko wówczas, gdy jest na ambonie. W tak zwanym międzyczasie nie zawsze to, co opowiada jest prawdą, dlatego tym bardziej dobrze się go słucha. Zwłaszcza, że poczucie humoru, ma bardzo wysokie.

Po mniej więcej 1,5 godzinie dotarliśmy do celu. Dolina Strążyska przywitała nas pięknym słońcem. Widoczność była bardzo dobra, więc bez problemu można było z niej dostrzec, chyba najbardziej popularny szczyt w Tatrach, jakim jest Giewont. Jednak mając świadomość, że dzisiejszy dzień jest dla niektórych ostatnim dniem rekolekcji, nasz zachwyt nie mógł trwać długo. Przyszła więc pora powrotu do domu, bo przed nami jeszcze Msza św. i konferencja.

W Spotkaniu na szczycie najważniejszym punktem każdego dnia jest Eucharystia. Zaraz po niej konferencja, którą w dniu dzisiejszym wygłosił ks. Łukasz K. Tematem przewodnim stała się myśl przybliżenia nam Mszy Trydenckiej. Jak się okazało „nowa” Msza św., którą znamy z doświadczenia, jest kontynuacją „starej”, jej przedłużeniem i w żadnym wypadku nie można przeciwstawiać jednej i drugiej. Trydencka Msza św. jest nacechowana symboliką i rozbudowaną formą liturgiczną. Szczególną rolę podczas jej sprawowania zajmuje ministrant, który musi choć trochę znać łacinę, by odpowiadać księdzu w trakcie jej sprawowania. Ks. Łukasz w treści swojej konferencji przybliżył nam jej budowę z podziałem na główne jej fragmenty.

Po jakże interesującej konferencji przyszedł czas na Eucharystię. Dziś w sposób szczególny naszą uwagę skoncentrowaliśmy na św. Pawle, którego święto nawrócenia obchodzi się właśnie w tym dniu.

Niestety dzisiejszy dzień dla niektórych z uczestników był już ostatnim. Późnym popołudniem 6 chłopaków niestety z racji kończących się ferii zimowych musiało nas opuścić. Ten fakt nie był dla nas radosną chwilą. Ciężko jest się żegnać z kimś, z kim stworzyło się wspaniałą wspólnotę i spędziło się ciekawe chwile. Jednak, jak mówi stare porzekadło, wszystko co dobre szybko się kończy.

Na posterunku pozostała jeszcze czwórka uczestników, dla których rekolekcje jeszcze się nie skończyły. Przed nami było jeszcze to, czego do tej pory nie robiliśmy. Wspólne oglądanie filmu, po którym oczywiście dyskusja.

Kolejny dzień, tradycyjnie już zakończyliśmy Adoracją Najświętszego Sakramentu. Jutro już koniec naszych rekolekcji. W planie mamy Mszę św., śniadanie i lekkie ogarnięcie domu, bo przez cały tydzień nie było na to czasu ?