Piątek, choć nie kończył naszych Rekolekcji z Wojskiem Polskim, to jednak mięliśmy mocno w świadomości, że jest ostatnim dniem naszych zajęć szkoleniowych. Podobnie jak w dniu wczorajszym, pobudka była trochę później, niż w pierwszych dniach naszej wizyty na Wojskowej Akademii Technicznej. Poranek to tradycyjnie już śniadanie i wymarsz na poligon.

Pierwszym naszym zadaniem było nauczyć się umiejętnie, sprawnie i szybko ubierać ogólnowojskowy płaszcz ochronny OP-1. Co to jest? W telegraficznym skrócie jest to izolacyjny strój ochronny przed skażeniami chemicznymi, biologicznymi oraz substancjami promieniotwórczymi i promieniowaniem cieplnym. Zadanie jednak byłoby zbyt proste, gdyby polegało tylko na ćwiczeniu ubierania. My, jako drużyna poszliśmy dalej. Uczyliśmy się w tym chodzi i biegać. Niby nic wielkiego, ale przy upale który panował tego dnia, nawet zrobienie kilku kroków, było nie lada wyzwaniem.

Po wykonaniu tego ćwiczenia, przyszła kolej na… no właśnie na kopanie dołów. A dokładnie na naukę robienia okopu dla pojedynczego żołnierza. Do ręki otrzymaliśmy wojskowy szpadel i każdy przystąpił do zadania. Z racji ograniczonego czasu, połączeni zostaliśmy w pary lub więcej osób. A skoro były zespoły, to i zadanie poszło sprawnie.

Tworzenie okopu było ostatnim naszym ćwiczeniem na poligonie. Stamtąd przeszliśmy do Wojskowego Akademika, gdzie mieszkają na co dzień nasi podchorążowie, abyśmy mogli zobaczyć z bliska jak żyją oraz zapoznać się z magazynem broni. Każdy z nas mógł szczegółowo obejrzeć jednostki broni, spróbować je rozłożyć na części pierwsze, tak aby potem nauczyć się sprawnie składać wszystko do kompletu. Niestety poznawanie budowy broni, było naszym ostatnim zajęciem szkoleniowym na Wojskowej Akademii Technicznej. Czekał nas jeszcze tylko obiad i popołudnie związane z duchową częścią naszych rekolekcji, a więc konferencja oraz Msza św.

Od początku dnia towarzyszyło nam hasło: Odkryj siłę w powołaniu. Podczas konferencji ks. Łukasz ukazał nam, czym jest powołanie. Zaznaczył, że dzisiaj bardzo często mylimy drogę realizacji powołania z powołaniem. To ostatnie jest pierwotne i jest niczym innym, jak naszym największym pragnieniem, które nosimy w swoim sercu. Pragnienie, które jeśli zaczniemy realizować, doprowadzi nas do szczęścia. Natomiast realizacja szczęścia będzie dawała nam w naszej codzienności siłę do tego, aby żyć w pełni, nawet niekiedy w obliczu różnych ciężkich doświadczeń.

Po konferencji przyszedł czas na Mszę św., a po niej spotkanie podsumowujące nasze tegoroczne rekolekcje. Każdy z nas dzielił się własnymi postrzeżeniami. Kiedy przychodził moment na wymienienie minusów spotkania, to było ich w prawdzie niewiele. Zdecydowana większość naszych wypowiedzi dotyczyła pozytywów spotkania. Jednocześnie każdy z nas, będąc przy głosie, dzielił się również doświadczeniami religijnymi, wyniesionymi z tego wyjazdu. Po podsumowaniu przyszedł czas na projekcję filmu, o tematyce wojskowej, a potem już tylko Adoracja Najświętszego Sakramentu i capstrzyk.

Capstrzyk jednak minął zdecydowanie za szybko, bo już ledwie po kilku godzinach byliśmy ponownie na nogach. Była sobota. Fizycznie to już ostatni dzień naszych rekolekcji. Z rana szybkie śniadanie i Msza św.

W czasie Eucharystii mięliśmy okazję pochylić się nad fragmentem Ewangelii, w której Jezus porównuje Królestwo niebieskie do chwastu wśród zboża. I tak dzieje się w naszym życiu. Każdy z nas ma czas na wydanie dobrego owocu. My również mamy nadzieję, że ten czas spędzony na Rekolekcjach z Wojskiem Polskim przyniesie w naszym życiu konkretny owoc. Może w postaci powołania, czy to do kapłaństwa, czy może do wojska.