Dzisiaj już ostatni dzień naszej jazdy rowerem. Przed nami ostatnie kilometry rekolekcji na rowerze. Jednak pomimo tego zapał i entuzjazm nas nie opuszczał. Poranek w Dobrowodzie przywitał nas niepewną pogodą, było mgliście i z nieba opadała lekka mżawka.

Tradycyjnie dzień rozpoczęliśmy od Eucharystii. Choć nie była to świątynia, to jednak udało się nam osiągnąć skupienie. Tym bardziej, że w tle na ścianie wisiał piękny obraz z Ostatniej Wieczerzy. Ks. Łukasz K. w homilii opartej na przypowieści o robotnikach w winnicy, zachęcił nas do gotowości i otwartości, na zaproszenie jakie każdego dnia kieruje pod naszym adresem Jezus. W dniu dzisiejszym naszym hasłem były słowa: Odkryj siłę we wspólnocie.

Po wczorajszej wyczerpującej trasie mięliśmy nadzieję, że dzisiaj będzie łatwiej. Jednak nie było. Mgła i mżawka, to nasz poranny krajobraz, który nie napawał nas optymizmem. Skoro więc aura nie sprzyjająca podziwianiu piękna krajobrazu, tego dnia nastawiliśmy się na zwiedzanie zabytków.

Po Podlasiu jedziemy już kilka dni, ale nie byliśmy jeszcze w żadnej cerkwi. Taki stan rzeczy, nie był spowodowany naszym brakiem chęci, ale po prostu zwykłym zamknięciem. Skoro więc na naszym horyzoncie pojawił się budynek sakralny, postanowiliśmy nie odpuścić. Nasz kompan wyprawy, nierzadko osoba naszej radości, Radosław, zawalczył o możliwość zwiedzania pierwszej napotkanej cerkwi. Batiuszka, czyli prawosławny duchowny, z chęcią opuścił swój dom zamieszkania i otworzył nam wrota do świątyni. Niektórzy z nas byli w cerkwi po raz pierwszy, więc pytań było co nie miara. Po jakże pięknej i wyczerpującej lekcji kulturowo – poznawczej, ruszyliśmy w dalszą trasę.

Po drodze mijaliśmy kolejne wsie, miasteczka i cerkwie, które zgodnie z założeniem dnia dzisiejszego zwiedzaliśmy od środka.

Po kilkudziesięciu kilometrach przybyliśmy do największego miejsca kultu dla obrządku prawosławnego, jakim była Święta Góra Grabarka. Miejsce urokliwe, sprzyjające zadumie, a przede wszystkim uświadomienia sobie, że krzyż to nasza codzienność. Jak z pewnością wielu z Was wie, Grabarka charakteryzuje się tym, że każdy pielgrzym i pielgrzymka zostawia po sobie krzyż, więc ich ilość jest tam zaskakująca.

W końcu po 86, nierzadko łatwych kilometrach, przybyliśmy do Grannego, pięknej i malowniczej wsi położonej w odległości 20 kilometrów od Drohiczyna. Tam na miejscu przywitał i ugościł nas ks. Grzegorz Jabłoński, wielki przyjaciel Salwatorianów. Pięknie i syto zastawiony stół, wydawał się nam istnie filmową scenerią, którą niekiedy można zobaczyć na obrazach pokazujących jakieś przyjęcia bankietowe. Skoro Gospodarz tak pięknie nas przywitał i ugościł, nie mogliśmy przysporzyć jemu zawodu, i skrzętnie przystąpiliśmy do opróżniania kolejnych półmisków.

Wieczorem, na zakończenie dnia udaliśmy się do świątyni parafialnej, gdzie po raz pierwszy od soboty, mieliśmy okazję spotkać się z Jezusem na wieczornej Adoracji. Jednak za nim do niej doszło, wpierw wysłuchaliśmy jeszcze krótkiej konferencji o wspólnocie. Wspólnota, to zamysł Boży – mówił do nas ks. Łukasz A. Od samego początku Bóg powołał człowieka właśnie do niej. Nie jest dobrze, aby człowiek był sam. Skoro więc jest to dzieło Boże, to również jej oddziaływanie musi być Boże. Wspólnota jest człowiekowi potrzebna i człowiek jest wspólnocie potrzebny – mówił do zebranych duszpasterz SOPu. Wspólnota porządkuje, pomaga, radzi, a przede wszystkim czuwa, aby człowiek zmierzał we właściwym kierunku. Konkluzją całości wywodu była myśl, że choć wspólnota daje człowiekowi wiele, to jednak wspólnota też wiele oczekuje. Każdy z nas ma określone zadanie w danej wspólnocie w jakiej żyje. Nie można się dyspensować, bo nie tylko ja tracę, ale również inni, którzy na mnie liczą.

W końcu po pięciu dniach jazdy na rowerze, nasza wyprawa dobiegła końca. Łącznie przejechaliśmy 430 km. Z pewnością więc zasługujemy na odpoczynek, więc nie pozostało nam nic innego, jak z niego skorzystać.