Szósty dzień rekolekcji to już niestety ostatni odcinek jazdy na rowerze, jaki mieli do pokonania uczestnicy rekolekcji. Trasa wiodła z Krowicy Hołodowskiej do Przemyśla i była najkrótszą z całej wyprawy, gdyż liczyła tylko 71 km. Wybór takiego dystansu nie był związany ze zmęczeniem, ale z chęcią, by więcej czasu spędzić w mieście, gdzie kończyła się cała trasa tegorocznego odcinka.

Poranna Eucharystia pozwoliła rekolektantom uświadomić sobie, że dla człowieka wierzącego, nie ma rzeczy niemożliwych. Ks. Karasiński w homilii powiedział: Na jeziorze naszego życia mogą wydarzyć się różne rzeczy. Wiara w Boga nie sprawia, że nasze życie będzie sielankowe i pasmem nieprzerwanych sukcesów, czego przykładem jest dzisiejsza Ewangeliczna scena (Mt 14, 22-36). Wiara jednak daje nam siłę do tego, że gdy pojawi się burza, będziemy potrafili stawić jej czoła. Lęk, strach i obawy – dodał duchowny – to coś oczywistego, kiedy w naszym życiu pojawiają się problemy. Jednak musimy wówczas wiedzieć, że w tym wszystkim nie jesteśmy sami. Jest obok nas Chrystus, zawsze gotowy do wejścia na łódź naszego życia. Musimy tylko zaufać, a wówczas nasza misja życiowa będzie prawdziwie specjalna, gdyż nie tylko sobie będziemy mogli pomóc, ale również tym którzy żyją obok nas.

Po tych jakże mocno pokrzepiających słowach i Eucharystii, zwarci i gotowi, młodzi ludzie ruszyli w ostatni etap tegorocznych rekolekcji na rowerze. Wczorajszy incydent na drodze, którego doświadczył jeden z uczestników spotkania, choć wydawać by się mogło, będzie mocno wpływał na tempo dzisiejszej jazdy, to jednak jak się okazało nie zakłócił niczego i z godziny na godzinę ubywało kilometrów.

Początkowo trasa dnia dzisiejszego była bardzo przyjemna i wszystkim jechało się spokojnie. Jednak każdy, kto choć raz miał okazję jeździć na rowerze, wie doskonale, że im bliżej większego miasta, tym ruch uliczny staje się coraz bardziej większy. Nie inaczej było w okolicach Przemyśla. Oczywiście jest to coś bardzo naturalnego, ale dla poruszających się jednośladem, staje się to niekiedy uciążliwe i zmusza do nieustannej ostrożności i wytężonej uwagi.

Jednak tuż przed godziną 16.00 udało się! Cel został osiągnięty. Rowerzyści cało i szczęśliwie dotarli do Przemyśla, mety tegorocznych rekolekcji na rowerze.

Po przybyciu na miejsce noclegu, duszpasterze SOPu dokonali szybkiej odprawy i przedstawili dalszy plan na dzisiejszy dzień. Choć w dużej mierze wypełniała go jazda na rowerze, to jednak nie mogło zabraknąć chwili na przechadzkę po mieście.

Przemyśl to piękne miasto o zabytkowej zabudowie, które uczestnicy rekolekcji zwiedzali z ogromnym zainteresowaniem.

Co dobre jednak szybko się kończy – głosi stare porzekadło. Wieczór upłynął bardzo szybko i w bardzo radosnej atmosferze, która już w kolejnym dniu przeszła do historii.

W ostatni dzień rekolekcji, podobnie jak w poprzednich dniach, młodzież wzięła udziału w ostatniej już Mszy św., która oficjalnie zakończyła tegoroczny czas rekolekcji na rowerze.

Prawdziwa misja specjalna to przejechane 411 km w pięć dni, trasą wiodącą przez kilkadziesiąt miejsc usytuowanych na wschodniej granicy Polski. Dokonało tego, w niesamowitej atmosferze, pięciu odważnych młodych i dwóch duszpasterzy SOPu, którym sprzyjało ogromne szczęście.

Rekolekcje na rowerze, choć w dużej mierze spędzone były na przemierzaniu kolejnych kilometrów na jednośladzie, nie zatraciły charakteru religijnego. Każdy dzień rekolekcji uczestnicy rozpoczynali od Eucharystii. Na trasie zatrzymywali się, aby przez chwilę się pomodlić, zastanowić nad słowem Bożym oraz wysłuchać konferencji. Odkrywali, kto jest Zleceniodawcą misji, gdzie ją mają realizować oraz co konkretnie mają do wykonania, jako ci, których Bóg wybrał i powołał.