Piękny czas, wspaniali ludzie, a przede wszystkim owoce. Tak w krótkich słowach można streścić czas spotkania opłatkowego. Ale najlepiej będzie, jak przeczytacie świadectwo jednego z uczestników spotkania.

Na Spotkanie Opłatkowe Salwatoriańskiego Ośrodka Powołań przyjechałem 12 grudnia, w czwartek, czyli dzień przed oficjalnym rozpoczęciem. Mam bardzo daleko do Krakowa, bo około 12 godzin podróży pociągiem z Koszalina. Wiedziałem, że przyjeżdżając w piątek, będę tak zmęczony, że nic z tego dnia nie wyniosę, więc tak naprawdę zostałaby mi do zagospodarowania tylko sobota, a w niedzielę już tylko powrót.
Planowałem przeżyć ten czas nie tylko jako spotkanie SOPowiczów, czyli naszej ,,Bożo – męskiej” rodziny, ale przede wszystkim jako rekolekcje adwentowe, co więcej – rekolekcje dla wsparcia mojego ducha. Założony plan świetnie się sprawdził, bo odżyłem i spędziłem dobry czas.
Jak? Zapraszam do lektury. 🙂

12. grudnia, w czwartek wieczorem ks. Łukasz przywitał mnie we wrotach Domu Zakonnego w Krakowie. Krótka rozmowa o podróży i o tym, co u nas nowego miała miejsce przy talerzu wspaniałej pieczarkowej. W trakcie posiłku uświadomiłem sobie, że życie zakonne jest naprawdę bliskie memu sercu. No.. Podniebieniu i żołądku uściślając 😀
Ale.. Przez żołądek do serca, wiec kto wie..?
Tego dnia szybko poszedłem spać, ponieważ plan na dzień następny zapowiadał się obiecująco!

13. grudnia, piątek, śniadanie o 8:30 – ostatni raz tak wyśmienitą sałatkę warzywną z fetą jadłem pół roku temu. Zakon znów mnie kupił. 🙂 Do tego jajecznica, dobra herbata.. Czego chcieć więcej?
Na 9:00 ks. Łukasz zaplanował ścinanie choinki. Wraz z ks. Przemkiem i panem konserwatorem bawiliśmy się w drwali, przygotowując świąteczne drzewko, by przyozdabiało refektarz Domu Zakonnego na Zakrzówku.
Następnym punktem dnia były zakupy w Makro, szybki wjazd na stację paliw oraz poczta – truizm, ale poczucie wspólnoty jakie wówczas odczułem, to coś niesamowitego. Zwykły wypad na zakupy z ks. Przemysławem oraz br. Jarkiem. Bardzo cieszę się, że pojechaliśmy razem, bo takie męskie wypady też są potrzebne każdemu z nas; wzorem za Jezusem, który posyłał uczniów dwójkami. Poczucie więzi, rozmowa i żarty, wspólna praca – zakupy, choinka, po prostu ,,questy” dzienne to coś, co łączy ludzi i powoduje, że wzrasta nasza siła. Życzę tego każdemu z nas, Bracia!
O 12:30 był obiad – tradycyjnie, nie zawiodę Waszych oczekiwań, dania trafiły w moje serce. Pyszna zupa oraz ryba na drugie danie były świetnym uzupełnieniem energii.
Teraz mogłem już tylko czekać na przyjazd SOPowiczów i wspólną kolację o 18:00 inaugurującą Spotkanie Opłatkowe.

Postanowiłem, że do tego czasu pójdę na miasto, by poznać Kraków. Myślę, że Bóg obdarzył mnie kolejnym wspaniałym czasem, ponieważ trafiłem na plac przed Dworcem Głównym oraz Galerią Krakowską. Muzyka świąteczna, scena, ozdoby, choinki, zorganizowane tymczasowe lodowisko, budki z artykułami świątecznymi oraz ludzie, stworzyli niesamowity klimat. Niedługo zastanawiałem się nad tym, czy założyć łyżwy na nogi. Ponad godzina jazdy, radość w sercu, uśmiech do ludzi i od nich oraz 6 upadków spowodowało, że „God made my day”. Co prawda od tamtej pory minęło już 5 dni i biodro dalej boli, ale.. worth it 😀
Pełen pozytywnych wrażeń z całego dnia i endorfin zalewających mnie w całości, powróciłem na ul. Świętego Jacka 16. Na niecałe 2 godziny przed kolacją otwierającą spotkanie, położyłem się spać. Zmęczenie wzięło nade mną górę, ale po tak cudownym dniu drzemka jest jak najbardziej potrzebna. 🙂 Generalnie na tym mógłbym zakończyć rekolekcje, a to był dopiero… No właśnie, nawet nie początek!

18:00, wspólna kolacja, kolejni goście, kolejni SOPowicze – nowe i stare twarze, przywitania, radość. Tamtego wieczora wiele rozmawialiśmy, nadrabiając miesięczne, a nawet kilkuletnie zaległości spowodowane brakiem spotkań. Zaskoczeniem była dla mnie rozmowa z ks. Pawłem R., który przyjechał przywieźć bielską ekipę SOPowiczów. Pan Bóg wie gdzie i kiedy postawić ludzi w danym miejscu. 🙂
Moi drodzy, jestem bardzo zmęczony, a opisałem dopiero jeden cały dzień. Wrażeń było tak wiele, grafik tak napięty, że nie daję rady 😀 Co więcej – to dało się zauważyć!

14. grudnia – drugi dzień Spotkania Opłatkowego zaczęliśmy od pobudki o 7:30, jutrznia o 8:00, śniadanie o 8:30, następnie spotkanie przy kawie i herbacie. Trochę żartów, a po chwili… przystępujemy do działania! Ubieranie choinki, organizowanie ozdób świątecznych i zakupów, przygotowania pełną parą do popołudniowego spotkania przy stole, a  także Lectio divina, Msza święta ze wspólnym śpiewem wypełniały nasz czas. Gdy już się ściemniało, byliśmy u schyłku przygotowań do SOPowskiej wigilii. Śnieg za oknem, przyozdobiony stół, uroczyste stroje i kilka potraw stworzyło prawdziwy, Bożonarodzeniowy klimat. Kolędy, dzielenie się opłatkiem podczas składania sobie życzeń, prezenty.. Mikołaj postanowił odwiedzić także grzecznych duszpasterzy SOPu! Ksiądz Łukasz jako osoba z mniejszym darem muzycznym 😀 otrzymał małpkę, która potrafi robić hałas, uderzając talerzami od perkusji! Ksiądz Przemek, który wiele podróżuje otrzymał szybszy środek transportu – helikopter. Co prawda cena nie przekroczyła 10 zł, ale mechanizm obrotu śmigłem działa! Oba prezenty spowodowały uśmiech na twarzach naszych duszpasterzy, zatem mission completed!

Po spotkaniu przy stole i wspólnym sprzątaniu wzięliśmy udział w kolejnym spotkaniu z Panem Bogiem oraz ,,spotkaniu w radości” z nami samymi, czyli: PLANSZÓWKI.
Niestety wiele Wam nie opowiem na ten temat, ponieważ mnie znów zmogło do snu 😀
Przebudziłem się po północy. Nie spał jeszcze Adrian, z którym mieliśmy kolejną poważną rozmowę. Pan Bóg działa o różnych porach dnia i nocy, a mężczyzna, który jest w stanie przyznać się do swoich słabości, a z drugiej strony taki, który czyichś słabości nie wyśmiewa, to silny mężczyzna! Ważne, że możemy być sobie braćmi i oparciem, a taka jest też nasza rola w codziennym życiu.

15. grudnia!!! Ten dzień niestety musiał nastąpić. Niestety, bo był tożsamy z zakończeniem naszego SOPowego spotkania. Jednak w myśl słów utworu ,,Oto jest dzień, który dał nam Pan.”, nie mogliśmy go w zupełności nie wykorzystać! Jutrznia, wspólne śniadanie, Lectio divina oraz Msza święta były ostatnimi punktami naszego przedświątecznego spotkania. Jako zwieńczenie spotkaliśmy się wszyscy, by podzielić się naszymi przemyśleniami, doświadczeniami oraz pomysłami na kolejne spotkania. Zastanawialiśmy się nad owocami tych rekolekcji – jedni byli w stanie zauważyć je od razu, a inni muszą poczekać. ,,Młyny Boże mielą powoli”, a każdy owoc musi dojrzeć, każde ziarno wykiełkować 🙂 Oby ziarno, które zostało zasiane w ten weekend, zapadło w nas jak na glebę żyzną i urodzajną, przynosząc plon obfity na pozostały czas adwentu, na przyjście Zbawiciela na Świat oraz na cale nasze życie.
Niech nam wszystkim Pan błogosławi, naszym rodzinom i bliskim na ten Bożonarodzeniowy czas i kolejny rok.
Ave!

Drogi Piotrze bardzo dziękujemy za Twoją obecność i słowa, które napisałeś!!!
Autorem tekstu jest Piotr Dryka