Czwartkowy poranek, podobnie jak wczorajszy, nie należał do najłatwiejszych. Szczęśliwi, ale lekko obolali, przywitaliśmy nowy dzień. Swoje kroki skierowaliśmy do kaplicy, aby w imię Boże przywitać nowy dzień i podziękować za spokojną noc. Schemat modlitwy był nam już doskonale znany. Jutrznia i rozmyślanie nad Słowem Bożym to dobry początek, miejmy nadzieję, wspaniałego dnia.

Ks. Karasiński wzbił się na wyżyny swoich kulinarnych możliwości i przygotował nam na śniadanie jajecznicę. Potrawa może nie należała do najbardziej wykwintnych, ale musiała dać nam energię, ponieważ dowiedzieliśmy się, że już za kilkadziesiąt minut startujemy w góry. Tym razem nie na nart, a na spacer, który jak potem się okazało, nie każdy ukończył…

Miejscem docelowym naszej górskiej przechadzki była Hala Kondratowa. Wyruszyliśmy prawie punktualnie, ale ważniejszą od czasu okazała się pogoda, która tego dnia doprawdy nas rozpieszczała. Aby dojść do celu naszej wyprawy trzeba było najpierw dotrzeć do Kuźnic, które pełnią funkcje bramy Tatr. Stamtąd już niedaleko do pustelni św. Brata Albert, gdzie mieliśmy chwilkę przerwy na modlitwę i zwiedzanie tego spokojnego miejsca. Po zregenerowaniu sił, okazała się, że jednemu z uczestników odnowiła się „stara kontuzja” i nie może on kontynuować wyprawy. Decyzja była błyskawiczna: w rolę ratownika wcielił się ks. Karasiński, który pomógł „poszkodowanemu” bezpiecznie dotrzeć do „bazy”, reszta grupy natomiast rozpoczęła atak Hali Kondratowej. Po drodze prawie wszyscy mieli okazję poślizgnąć się na stromych podejściach i sprawdzić czy śnieg jest rzeczywiście zimny i mokry. Spacer był również dobrą okazją do tego, aby lepiej się poznać. Tematyka rozmów była różna, nie zabrakło pogawędki o salwatorianach i o powołaniu.

Po powrocie do domu zakonnego i obiedzie nastał czas konferencji. Ks. Anioł tym razem mówił o postawach i dialogach w czasie Eucharystii. Wyjaśniał jak ważną funkcję one spełniają i dlaczego nasze zaangażowanie we Mszę św. jest takie ważne. Wielu z nas otworzyły się oczy i spojrzeliśmy zupełnie inaczej na omawiane zagadnienie. Teraz na pewno będziemy przykładać większą wagę do składania rąk, czy odpowiadania księdzu na jego wezwania w czasie Eucharystii.

Centralny punkt naszego codziennego planu dzisiaj rozpoczął się o 19:00. Eucharystia, bo o niej mowa, przebiegała jakoś spokojniej i dostojniej. Czyżby to pierwsze owoce rekolekcji?

Wieczorem odbyło się spotkanie rewanżowe w dobrze znaną nam już grę planszową. Jedna z drużyn, ku uciesze jej członków, powiększyła swoją przewagę. Z uwagi na szacunek dla przeciwników, niech to będzie nasza tajemnica, która to była drużyna.

Dzień zakończyliśmy w kapicy na adoracji i modlitwie. To była dobry dzień, za który chcieliśmy podziękować Bogu.